środa, 16 lutego 2011

W łazience

  Dzisiaj witam w mojej łazience. Marzyła mi się typowo w stylu shabby chic, ale mój mąż nie chciał białych płytek, więc kompromisowo efekt jest właśnie taki, czekoladowo - waniliowy. Jest w niej bardzo jasno, dzięki kolorowi płytek oraz dużemu oknu. Odkąd odkryłam właśnie shabby chic i styl skandynawski zapragnęłam zmiany całego domu, ale niestety nie jest to możliwe tak od razu jeśli się prowadzi dom kilka lat i  ma prawie wszystko w kolorach zielono-brązowo-żółto -pomarańczowych. Przez całe życie byłam wielką fanką koloru brązowego. Większość garderoby miałam w tym kolorze plus całe moje domowe otoczenie. W końcu przyszedł  czas na zmiany. Coś w tym musi być, że własnie stało się to po urodzeniu mojego drugiego synka.Tak, jak by zmienił mi  się gust i trochę sposób postrzegania świata -mojego najbliższego otoczenia, w tym także domu.W mojej łazience też pojawił się brąz, ale w tym wydaniu mi się podoba.
   Na jesieni kupiłam okazjonalnie starą gipsową płaskorzeźbę , o której pisałam w tym poście. Pierwotnie miałam jej nie malować, ale kolor nie pasował do odcienia płytek, więc przemalowałam ją farbą akrylową w kolorze pastelowej orchidei.
  Nie mam jeszcze kinkietów - wciąż jeszcze poszukuję odpowiednich ,aby nie było widać wystających kabli powiesiłam dwie gałązki z kwiatami. Tymczasowo mam także wieszczek na ręcznik do rąk. Pod marmurowym blatem  będą w przyszłości szafki. A nad koszykami z kosmetykami - wisząca szafka, zrobiona ze skrzyni po zegarze.W koronkowym , materiałowym pojemniku trzymam waciki itp., ma on taki sam kolor jak płaskorzeźba.
  Zegar ma podwójny wieszaczek i to jest jego duży plus, wisi na nim aniołek żabka i klucz do łazienki - Starszy pierduś ciągle go wyciągał, przekręcał albo gubił :)















Na koniec magiczny lutowy zachód słońca w moim Magicznym Zakątku. 
Życzę wszystkim duuuuużo zdrówka, bo u nas z nim kiepsko. 
Bardzo chorujemy, szczególnie pierdusie.
Pozdrawiam !









poniedziałek, 14 lutego 2011

Amoniaczki i wiszące serca, czyli moje Walentynki




Nie jestem zagorzałą fanka tego dnia w wydaniu komercyjno -handlowym , ale uważam , że każda okazja, pretekst do okazania sobie miłości i uczucia jest dobrą okazją.
Dziś dla moich chłopców -wszystkich trzech - dużo miłości w tym miłosnym dniu:)
I Wam życzę miłości , miłości , miłości - w różnych wydaniach i różnego rodzaju, niech każdy znajdzie swoją na nowo.

Amoniaczki


1 kg mąki 
1 szklanka mleka (200 ml)
3 jaja
2 szklanki cukru
4 łyżeczki (od herbaty) płaskie amoniaku
1 margaryna (250 gram)
1/2 łyżeczki soli


Z jajek, mleka, cukru i amoniaku robimy rozczyn, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na ok 10 - 12 godzin.
Następnie siekamy mąkę z margaryną , dodajemy sól i rozczyn. Wyrabiamy ciasto . Gotowy placek przed wykrawaniem foremkami posypujemy cukrem kryształem i dociskamy wałkiem , a następnie robimy ciasteczka.
Ja piekę na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, w temperaturze ok.180 stopni Celsjusza.
Amoniaczki można przechowywać bardzo długo.

Życzę udanych wypieków i smacznego !!!














P.S zdjęcia dekoracji dodam po południu









Hymn do miłości
 Kazimierz Przerwa-Tetmajer


Tyś jest najwyższą z sił, wszystko ulega tobie,
miłości!
Życie jest żądzą, a tyś z żądz największą,
prócz samej żądzy życia; duszą duszy
i sercem serca życia tyś jest,
miłości!
Jeśli największym szczęściem zapomnienie,
bezwiedza i niepamięć własnego istnienia;
toś ty jest szczęściem szczęścia, ty, co dajesz
omdlenie duszy i omdlenie zmysłom
i myśli kładziesz kres upajający,
miłości!
Jeśli złudzenia są jedynym dobrem,
toś ty największym dobrem, najsilniejsze
ze wszystkich złudzeń ty, moc mocy,
pierwotna, dzika, nie znająca kiełzań,
święta potęgo,
miłości!
Jeśli pragnienia są jedyną ową
poręczą, która chroni
od upadnięcia w przepaść rozpaczy i wstrętu;
jeśli są jedynym
mostem, po którym można iść nad odmęt nudy;
jeśli jedynym są lekarstwem, które
broni od cierpień zwątpienia i zbrzydzeń,
pogardy świata i od samowzgardy:
to ty, o matko pragnień, jesteś ową
poręczą, mostem i lekarstwem, jesteś
zbawczynią ludzi,
miłości!
Czas idzie i zmieniają się wiary,
bóstwa w proch upadają jedne po drugich,
dziś czczone, jutro deptane,
przechodzą przed oczyma ludzkości,
by więcej nie powrócić:
ty trwasz wieczysta, jak strach, głód i zawiść,
pierwotna, tak jak one,
jak one tryumfalna,
nad wszystko wyniesiona, niepokonana
niczym i nigdy, tak jak one,
pierwotna, dzika potęgo
miłości!
Wdzięku, piękności natury,
kędyś jest wobec wdzięku i piękna miłości?
Jesteś jak rama
do obrazu, jak otęcz promieni
skrzącemu kręgowi słońca.
Kędyś jest, liściu róży,
wobec ust ukochanej?
Kędyś, szafirze niebios, morza błękicie,
wobec ócz ukochanej?
Kędyś, szumie jaworów i śpiewie ptaków
w wiosenne rano,
wobec głosu ukochanej?
Kędyś, ciszo grot pośród paproci
pod gęstymi zaplotami bluszczów,
wobec milczenia ukochanej?
Kędyś jest, śniegu, różowiony blado
od blasku słońca,
wobec koloru ciała ukochanej?
Kędyście, linie cudowne
gór i skał, kędy łuk tęczy świetlisty,
kędy przepysznych wodospadów wstęgi,
smukłe narcyzy, palmy wybujałe,
kędy obłoki lotne i powiewne
wobec kształtów ciała ukochanej?
Kędyś, mchu miękki, liściu aksamitny,
wobec jej piersi dotknięcia i dłoni?
Kędyś, marmurze gładki, grzany słońcem,
wobec jej białych bioder, spływających
cudowną linią
w odurzający wzrok, dech wstrzymujący
kształt, który rękę przykuwa do siebie?
Kędyś jest, czarze nocy księżycowej,
czarze poranku, kiedy słońce wschodzi
zza gór dalekich;
uroku jezior, co się nagle jawią
pośród skał senne,
i tej zieleni złocistej, ze szczytów
widzianej w dali:
wobec czaru ukochanej?
Kędyś jest, melancholio wieczorów jesiennych,
wobec jej smutku?
Kędyś, wesele letniego południa,
przy jej radości?
Kędy o sławie sny, sny o potędze,
zwycięstwach dumy, odpłaceniu krzywdy,
o nieznoszeniu niesprawiedliwości:
wobec snów o ukochanej?
Kędyś, pragnienie posiadania złota,
przy posiadania jej ciała pragnieniu?
Kędyś jest, żądzo poznania wszystkiego,
co jest poznanym albo nim być może,
wobec pragnienia poznania wskroś duszy
ukochanej kobiety?
Tak, tyś największą z sił, tyś życiem życia,
miłości!
Najsłodszą rozkosz i najsroższą boleść
ty sprawiasz; tyś jest, tak jak śmierć, królową
wszechistnień ziemskich, pierwotna potęgo,
miłości!


środa, 9 lutego 2011

Wyszperane wśród staroci

  Dziś tak na szybko kilka ujęć z moich ostatnich nabytków. 
Chciałam sobie kupić nieduży wazonik na pojedynczego kwiatka, np. różę i udało mi się znaleźć w atrakcyjnej cenie biały wazonik Wunsiedel Bavaria, dość rzadko spotykana u nas sygnatura.Był bardzo brudny w środku, ale udało mi się go wyczyścić za pomocą ziarenek ryżu - pierwszy raz użyłam tego sposobu i byłam bardzo zaskoczona efektem.Badylki pochodzą z mojego ogródka.



  Nieduża karafka - butelka z fajnym korkiem, szkło lekko wpadające w zielony odcień.



  Śliczna dama z parasolką w kolorze ecru. Urzekła mnie od razu, choć nie lubię zwykle takich bibelotów.




  Duża XXL cukiernica -klosz na ciastka, owoce, itp. Kolor szkła bursztynowy, mam podobną , ale większą  -zieloną i planuję jeszcze zakup podobnej niebieskiej.Bardzo mi się podobają takie wielkie cukierniczki.
Okazało się , że mam w domu kilka szklanych przedmiotów z tego samego szkła.Może powstanie z tego mały komplet.
Następnym razem podam przepis na te ciasteczka, są to amoniaczki. Zrobiłam je z różnych  foremek w kształcie serc, z myślą o zbliżających się Walentynkach.


  Najbardziej ucieszyłam się z zakupu dwóch talerzy Villeroy &Boch z serii Botanica, w cenie 5 zł za sztukę. 
Talerzyki idealnie dopasowały się do ogromnych szklanych filiżanek, które dostałam kiedyś w prezencie. I mam fajny komplet, a wielkość jest dla mnie w sam raz na ulubioną herbatkę.
  Najdroższą rzeczą , którą kupiłam była figurka damy, zapłaciłam 15 zł, reszta po kilka złotych.Oczywiście targowałam się , a właściwie to dopiero uczę się targować - do niedawna było to dla mnie obce zjawisko.Przekonałam się jednak , że na prawdę warto się targować, bo nieźle można na tym zaoszczędzić.









Dzisiaj mąż kupił mi czerwoną herbatę pu-erh z Posti., z dodatkiem trawy cytrynowej i suszonej pigwy. Zwykle kupuję tą herbatę z Bio-Active, z dodatkiem bergamotki. Ta z Posti okazała się równie dobra i ładnie pachnie, choć Posti to taka sobie marka, bez rewelacji. Polecam ją do wypróbowania. 




Na koniec zdjęcie mojego hiacynta, Wyrósł bardzo, rozkwitł i ślicznie pachnie.


Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze,dzięki nim wiem , że mnie odwiedzacie. 
Pozdrawiam serdecznie !


czwartek, 3 lutego 2011

Trochę wiosny w środku zimy - park kwiatów w Keukenhof

  Po zamieszczeniu dzisiejszego wcześniejszego posta przypomniałam sobie o wiosennych zdjęciach z parku kwiatowego Keukenhof w Holandii. Była tam ostatniej wiosny moja ciocia i zdjęcia są jej autorstwa.
W parku sadzi się około 7 tys. różnych cebulek na ok. 30 ha. Można tu przyjechać w kwietniu i maju, resztę roku park jest zamknięty dla zwiedzających.

  Zapraszam w inny świat.